Tag: film
WORLD HOOP DAY! 12/12/12
Mamy w kalendarzu coraz więcej świąt nietypowych: Dzień Leworęcznych (obchodzę je oczywiście), Dzień Czekolady i Dzień Teściowej, żeby wymienić kilka. Jest też Dzień Hula Hoop, święto jeszcze bardziej nietypowe niż Światowy Dzień Królika, bo ruchome. Już za parę dni, bo w środę, 12/12/2012 obchodzimy WORLD HOOP DAY.
Święto jest międzynarodowe, więc na specjalnej stronie internetowej znajdziecie mapę hula-hoopowych wydarzeń odbywających się 12 grudnia. Niestety w naszej części Europy najbliższe imprezy będą miały miejsce w Wiedniu, Zagrzebiu i Hannoverze, kilka w Wielkiej Brytanii. Może jeszcze zdążycie zakupić bilety lotnicze!
Moglibyśmy zadziałać lokalnie i spotkać się gdzieś na mieście, gdyby nie fakt, że wypadło w połowie grudnia, więc raczej bez szans na dobrą pogodę. Pozostaje hulanie w domowym zaciszu. Może być huczne!
Przy okazji, koleżanki zza oceanu stworzyły z okazji święta specjalną choreografię, która jest o tyle ciekawa, że prezentuje wiele nieskomplikowanych i efektownych tricków – do wypróbowania w domu.
Zobaczcie:
A dla zainteresowanych:
Skąd wzięło się święto?
World Hoop Day to historia o tym, jak najbardziej dziwaczne marzenia można realizować na skalę światową, mając w zanadrzu internet i poczucie misji. Było to tak:
Któregoś dnia (dokładnie 5/05/2005) Annie O’Keeffe, “hooperka” z Nowego Jorku, zauważyła, że w kalendarzu nie ma święta “hooperów”. Dnia, w którym mogliby zrobić sobie wolne i zwołać zbiorowe hulanie w różnych częściach świata. Pomysł wzbudził entuzjazm jej przyjaciół i fanów hula hoop, ale nie zaskoczył aż tak globalnie, jak by sobie tego życzyła. Annie stwierdziła, że w jej planie brakuje czegoś istotnego. Wreszcie doznała olśnienia. Brakującym ogniwem była idea rozdania hula hoop tym, którzy o nim marzą. I nie tylko im. Annie zapragnęła, żeby wszyscy na świecie kręcili hula hoop. Oczywiście w pierwszej kolejności dzieci z krajów trzeciego świata. “Dorastanie w innych częściach świata jest nie zawsze łatwe, ale hula hoop przynosi nadzieję, inspirację i światło w życie wszystkich” – twierdzi fundacja WHD.
Pozostało stworzyć wirtualną przestrzeń pod nadchodzące święto. I tak narodził się World Hoop Day: “przynieś radość, pokój i wolność dzieciom z całego świata. Ucz miłości i dzielenia się ponad granicami. Podaruj im doświadczenie sztuki, tańca i flow”.
Idea przyciągnęła pieniądze, wpłynęły pierwsze dotacje. Wkrótce można było zakupić obręcze dla potrzebujących, znaleźli się też wolontariusze gotowi, by wyruszyć w dalekie podróże i rozdać je, komu trzeba. Annie wciąż zaprzątała myśl o święcie “hula-hooperów”, a ponieważ wierzyła w magię liczb i pamiętała, że pomysł narodził się w jej głowie 05/05/05, ustanowiła swoje wymarzone święto 7/07/2007. Pierwsza edycja World Hoop Day.
Promocja odniosła sukces. W 2007 roku ponad 100 miast w USA oficjalnie świętowało World Hoop Day. W kolejnym roku przyłączyło się kolejne 350 miast.
Annie stworzyła brand (koszulki, torby, naklejki z logo można zakupić w sklepie internetowym WHD). Całe przedsięwzięcie opiera się na wolontariuszach i zbieraniu datków, a wspierane jest przez najważniejszych i najpopularniejszych “hooperów” Ameryki. Prawdziwe szaleństwo!
Przyglądam mu się nieco krytycznie, bo zamiast całej tej aury światłości i nadziei niesionej ubogim dzieciom, czy nie lepiej podarować im coś, co mogą ugotować? A jeśli już być oryginalnym i propagować wśród nich hulanie, to może lepiej pomóc im budować im własne obręcze z dostępnych surowców? Czy nie byłyby dla nich bardziej wartościowe? Jest w idei World Hoop Day coś zabawnie użytecznego, bo może i rzeczywiście, podarowanie dzieciom czegoś, co będzie stymulowało ich rozwój fizyczny, odciągając od niebezpieczeństw ulicy – nie jest niczym złym. Ale jest też w WHD jakaś przesada i patos, które nie pasują do hulania, i które każą mi zastanawiać się. gdzie leży podstęp.
Nie tylko w Afryce, ale i w naszych miastach są rejony, w których można by zainteresować dzieci hula hoop.
To tylko na marginesie święta.
A skoro jest święto, to są też najlepsze życzenia, dla wszystkich, którzy zajrzeli dzisiaj / zajrzą jutro i w środę na Hulajduszę: Happy hooping! / Wesołego kręcenia!
Jeszcze więcej o hula-hoop na Hulajdusza!!
Gdzie trenować zimą w Trójmieście?
Dokąd się wyrwać z hula hoop, kiedy ciemno, zimno i pada, więc o plenerze w trójmiejskich parkach można zapomnieć, a pokój w mieszkaniu jest za mały na hulanie? Mamy już odpowiedź!
Mimo że szaro jest i buro, spadł pierwszy śnieg, sklepy świecą się gwiazdkowo-choinkowo (co jest oznaką nieuchronnie zbliżającej się zimy) i czujemy tradycyjny spadek formy, zamiast narzekać, bierzemy hula hop, wsiadamy w dowolny środek transportu i pędzimy na Żabiankę. Odnajdujemy z łatwością Halę Widowiskowo-Sportową na AWFiS i zjawiamy się na treningach Movement Academy.
Wcześniej zapoznajemy się z harmonogramem treningów na stronie Movement Academy lub Facebooku. Treningi odbywają się trzy razy w tygodniu, we wtorki, czwartki i niedziele, a przeznaczone są dla każdego, kogo interesuje parkour, freerun, akrobatyka, tricking czy kuglarstwo. Jak się okazało, hula hoop też jest mile widziane. Opłata za jednorazowe wejście wynosi 5 zł. Więcej szczegółów w internecie. Dodam, że Facebook informuje zainteresowanych o wszelkich zmianach w grafiku.
Atmosfera jest przyjazna, miejsca ci tam dostatek, więc hulać można do woli, we wszystkich kierunkach. Sprawdziłyśmy, polecamy. Planujemy powtórzyć niedzielny wypad na Żabiankę w kolejną niedzielę (a jeśli przydarzy się jakiś weekendowy wyjazd, to zamiennie w tygodniu), więc wszystkich pragnących przyłączyć się ze swoimi kółkami mobilizujemy do działania!
Nie dajmy się zimie!
Na rozgrzewkę i na zachętę taki oto filmik. W roli głównej Kenna z Bristolu.
PS. A Oli dziękuję za polecenie mi Movement Academy!
Jeszcze więcej o hula-hoop na Hulajdusza!!
“DANCE FIRST. HOOP SECOND”
Zdanie niniejsze przeczytałam na blogu Hoop Revolution należącym do amerykańskiej “hooperki”, Anah Reichenbach, występującej pod pseudonimem Hoopalicious. “Hooperka” z niej świetna, blogerka… uduchowiona, jeśli ktoś chciałby poczytać. Wiele mówiące motto: “I hoop, therefore I am!” każe spodziewać się solidnej dawki “hoopo-zofii” i w istocie jest jej niemało.
A ja tylko chciałam potańczyć… dlatego szybciutko z czytania przełączyłam się na oglądanie. Zobaczycie, warto.
Bo Anah jest ważną postacią amerykańskiego nowoczesnego ruchu hula hoop, niektórzy nazywają ją nawet matką “hoop movement”, twórczynią sztuki gatunku zwanego hoop dance i propagatorką hula hoop z ponad 15-letnim stażem. W tym czasie podróżowała po świecie ucząc hulania i występując ze swym kołem (pojawiając się to u jakiejś hollywoodzkiej gwiazdy, to w reklamie telewizyjnej, to w amerykańskim “Mam talent”).
Jeszcze tylko słówko o tańcowaniu. I jeszcze jeden cytat, tym razem z blogu “hooperki” nieśmiałej, Tiff (w moim tłumaczeniu): “Zaczęłam tańczyć z hula hoop. Co oznacza, że po prostu tańczę sama z sobą. Hula hoop jest najlepszym nauczycielem tańca, jakiego można sobie wyobrazić, bo kiedy się nie ruszasz – spada na ziemię. Ale wystarczy, że tańczysz – i możesz utrzymać je na sobie”. Tutaj następuje uroczy filmik z tańcem w miejscu, gdzie zaczyna się legendarna Route 66. Autorka, jak sama przyznaje, bawi się jak dziecko. I o to chodzi. Trochę jej koło zjeżdża, ale nie ma to znaczenia.
Czemu by czasem nie zaczerpnąć z doświadczeń koleżanek zza oceanu.
Dlatego zainspirowała mnie tytułowa sentencja i gotowa jestem podpisać się pod nią rękami i nogami: Najpierw tańcz. Potem pokaż, co potrafisz robić ze swoim hula hoop. Dodatkowego komentarza zdania te nie wymagają, a warto sobie zanotować je w głowie, tak na wszelki wypadek. Od razu tańczy się przyjemniej, bardziej wypoczywa, mocniej bawi. A niedługo też będziemy tak potrafiły:
To właśnie Hoopalicious i moje ulubione nagranie jej występu.
Urocze zdjęcia Anah (powyżej i poniżej) pochodzą z blogu Cadencia Photography. Więcej niesamowitych fotografii na jej facebooku.
Thanks Cadencia!!!
Jeszcze więcej o hula-hoop na Hulajdusza!!
Małe koła dla dużych dziewczynek
Mini hoops! Nie doceniałam ich zupełnie, do chwili, aż wybrałam się na warsztaty z Vivian Spiral tego roku na Festiwalu Frog w Gdyni. Muszę przyznać, że były to świetne warsztaty, za które należą się organizatorom przepiękne ukłony.
Szkoda tylko, że poza jednym sobotnim popołudniem nie było mi dane odbyć więcej zajęć z Vivian, bo jako kobieta pracująca w dni robocze tkwię przy biurku w typowo biurkowych godzinach.
Warsztaty zwały się enigmatycznie “Hoop 3D Flair”, co niewiele mi mówiło, ale po naoglądaniu się filmików z udziałem artystki postanowiłam, że muszę tam być. Po dotarganiu swoich kół-gigantów do Gdyni (a wszyscy, co mieszkają w Gdańsku wiedzą, że Gdynia leży na końcu świata) dowiedziałam się, że będziemy ćwiczyć z małymi obręczami. Szczęśliwie jakaś dobra dusza mi takowe pożyczyła. Ciekawość i obawa ustąpiły fascynacji, która mnie nie opuszcza do dziś. Uparcie szperam w internecie z nadzieją, że kiedyś znajdę tam dobre filmy instruktażowe. Może kiedyś przez przypadek kliknął ktoś…?
Żeby zacząć ćwiczyć z małym kółkiem, potrzebne jest takież kółko. Jako wymiar podstawowy biorę odległość wyciągniętej przed siebie ręki, zakładam, że średnica musi być na tyle mała, żebym mogła swobodnie obracać przed sobą trzymaną pionowo obręcz. Powiedzmy, od 50 do 60 cm.
O możliwe źródła zaopatrzenia się w małe kółka zagadnęłam dziewczyny obecne na warsztatach. One podsunęły mi pomysł: Tesco. Oczywiście dział dziecięcy. Udałam się tam po kilku dniach (a może to były 2 tygodnie…). Wyprawa zwieńczona została połowicznym sukcesem – koło z działu dziecięcego ma odpowiednie wymiary. Pal sześć, że jest wściekle błyszczące i jeszcze wścieklej różowe. No trudno, do środka nasypano nieznanej maści ziaren i ziarenek, które wydają dźwięk przy każdym poruszeniu. Źle, że mam tylko jedno, bo ostatnie było na stanie! Za jedyne 5 złotych przeboleję ziarenka i różowość, ale muszę kiedyś wyprawę powtórzyć. Może akurat Tesco będzie miało dostawę zabawek!
Morał z tego taki, że hula hoop dla bardzo małych dziewczynek, może dać dużo radości większym dziewczynkom, a jeszcze więcej nowych wyzwań. O czym mam nadzieję jeszcze kiedyś napisać, a na razie tylko powzdycham nad umiejętnościami ludzi, którzy potrafią dużo więcej ode mnie:
Na zdjęciu powyżej: Vivian Spiral na warsztatach FROG, poniżej więcej zdjęć warsztatowych.
Foto: Piotr Pedziszewski
Jeszcze więcej o hula-hoop na Hulajdusza!!
Zaczynamy!
Kilka lat temu zakochałam się w hula hoop. Dzięki Justynie, bo ona pałała już wtedy uczuciem. Nie była to miłość od pierwszego zakręcenia, bynajmniej ze strony hula, które niczym kapryśna kochanka chciało być zdobywane, coraz bardziej przy tym uwodząc. Co oznacza, że raz po raz złośliwie upadało na ziemię po wykonaniu kilku chybotliwych obrotów wokół talii.
A jednocześnie przyciągało jak magnes! Dodam tylko, że utrzymania pędu plastikowego koła na biodrach nie przyswoiłam sobie w przedszkolu, tak jak jazdy na rowerze, co się udało wielu małym dziewczynkom. Do tego zero wrodzonego talentu. Okazało się jednak, że z odpowiednią dawką uporu można oswoić hula hoop.
Kolejnym kamieniem milowym na drodze hula-hopowej przygody były tutoriale na youtubie, które zmotywowały mnie na tyle, że nie zważając na siniaki na dekolcie zakręciłam obręczą wokół ramion. W walce z materią wspierała mnie i wspiera Justa i jej hula hoop. A moje koło wyraźnie zmiękło, i teraz łatwiej daje się zdobywać nowymi sztuczkami. Ale ciągle się ze sobą zmagamy, bo chcemy więcej i doskonalej, i piękniej.
Myślę, że w Polsce za mało mówi się i pisze o hula hoop. Zapytajcie wyszukiwarki Google. Wyświetli linki do “rewelacyjnych” hula hoop “z masażerem” (całe ciało mnie boli na samą myśl!). Albo do tysiąca i pięciu stron amerykańskich, gdzie hula hoop wydaje się mieć całkiem niezły, jak to mówią, pijar.
Tymczasem… Zaglądam na fora miłośniczek smukłej sylwetki i wygląda na to, że jest nas sporo – kobiet i dziewczyn, które lubią czasem pohulać. Brakuje nam jednak wspólnego miejsca, choćby wirtualnego, żeby się wspólnie pozachwycać, podopingować, powymieniać informacjami o tym jak, co, gdzie i kiedy.
Nie chciałybyśmy tworzyć podręcznika hula-hoopowych tricków. One już są w internecie, YouTube pęka w szwach. Szkoda, że filmy instruktażowe są często w kiepskiej jakości… Szukamy tych naprawdę niesamowitych, gdzie nad popisywaniem się umiejętnościami górę bierze taniec z hula hoop.
Chcemy pisać o inspiracjach. O ciekawych i nieznanych obliczach hula hoop. Także o tych całkiem zabawnych albo trochę głupich. Wreszcie, podzielić się doświadczeniami, które wciąż zbieramy.
Na dobry początek jeden z moich ulubionych hula-hopowych filmików, “Love the Process”. Niesamowicie motywuje, uczy tej oczywistej oczywistości, że jak spada, to trzeba podnieść i znowu wprawić w ruch. I próbować, eksperymentować. Pewnie sama nigdy nie nakręcę takiego filmiku, dlatego odwołuję się do oryginalnego przekroju doświadczeń jego autorki, amerykańskiej “hooperki” – SaFire. Zapewne też nie podpalę swojego koła, żeby zatańczyć z ogniem, bo z ogniem, wiadomo, igrać trzeba się nie bać.
Dla wszystkich, co też kochają proces. Koła w ruch!
Jeszcze więcej o hula-hoop na Hulajdusza!!