Właściwie można by było stworzyć po prostu pean na temat Oleśnickiego Festiwalu Cyrkowo-Artystycznego. OFCA. Festiwal, to zawsze dreszcz niepohamowanej rozkoszy, radość ze spotkań, precyzyjne planowanie, które nigdy się nie udaje, zwłaszcza, gdy każda doba wydaje się za krótka na tę intensyfikację doznań. Wpadamy w nią, jak w paszczę lwa, zawieszamy swe doczesne sprawy na czas określony. Niech się dzieje! OFCA, to kreacja ciekawej jakości artystycznej, a zarazem podróż ku korzeniom oleśnickiej sztuki i rozrywki. To wypełnianie tkanki miejskiej po brzegi sztuką, która obejmuje wszelkie, nawet te nieoczywiste przestrzenie.
Inextremiste ma jedyne rozwiązanie, by uwolnić świat od jego pogubienia, hipokryzji, braku relacji międzyludzkich. Paradoksalnie jest wybawicielem od trosk, buduje napięcie wciągając nas w swoją szaloną grę na śmierć i życie. Udaje mu się za pomocą odpowiednio dobranych środków teatralnych doskonale zanurzyć nas w oczekiwaniu ulokowanym w niezwykle wymownej pustce. Powolne, precyzyjne budowanie napięcia, surowa scenografia, w której każdy szczegół ma podwójne znaczenie: olbrzymia kula ekwilibrystyczna staje się wielkim zapalnikiem, a butle z gazem – rekwizytami do żonglowania czy prowizoryczną drabiną. Sam artysta jest postacią balansującą między powagą, a groteską. Śmiech ściska gardło, a tam, gdzie odwaga przeplata się z szaleństwem, napięcie rośnie aż do finału. Lepszego festiwalowego powitania na oleśnickiej OFCY nie mogłam sobie wymyślić. Po tym spektaklu dobrze zrobić sobie dobową przerwę w oglądaniu tak, by wrażenia odpowiednio się rozpuściły, by dopuścić do siebie to, co nadchodzi po czasie. Ale festiwal jest tak krótki, gęsty i skondensowany, że nie sposób darować sobie dni wypełnionych kolejnymi dobrymi produkcjami.
Równie doskonałe były pozostałe biletowane spektakle. Nie wiem, jaka tajemna siła ułożyła klucz decydujący o doborze artystów na tegoroczną OFCĘ, ale był to z pewnością klucz otwierający drzwi do wszelkich naszych wymagających potrzeb. Jako widzowie jesteśmy specyficzną publicznością proszącą o całe spektrum emocji. Od nieskomplikowanej i niewymagającej rozrywki po wieloznaczną metaforę.
Fabian Flender zaprosił nas do wnętrz Kościoła św. Jerzego. W surowym, ceglastym pomieszczeniu o strzelistych oknach pozbawionych symboli religijnych rozgrywa niespiesznie swoje przedstawienie, którego rytm i klimat zmienia się z chwili na chwilę. To rozrywka dla wytrawnego widza, która nagradza za cierpliwość i zaskakuje stopniowym odkrywaniem talentów Artysty budując show na kontrastach: postać roztargniona, niezdarna o wyraźnej vis comica o wielu twarzach, potrafiący z Fuehrera przeobrazić się w Chaplina, a finalnie zaskoczyć fantastycznym pokazem żonglerki. Aktor totalny, w którym za transformacją wyglądu idzie zmiana charakteru postaci, w sekundę nabiera cech granej postaci i jest nią w najbardziej wiarygodny sposób.
Spot the drop dla entuzjastów „wyskillowanych” przedstawień będzie i było z pewnością najwytrawniejszą ucztą. Precyzyjnie dopracowane choreografie, odpowiednia gradacja stopnia trudności i brak wytchnienia. Niektórzy zasypiali w trakcie i bynajmniej jest to komplement; także miałam ochotę zamknąć oczy i nie widzieć tego, czego mój umysł nie był już w stanie udźwignąć. A na scenie dwie niekokieteryjne postacie: jeden jak Józef K. z Franza Kafki, a drugi jak postać z filmu retro – są jak zaprogramowana perfekcyjna maszyna zarządzająca każdą minutą swojego czasu i do obłędu panująca nad każdym rekwizytem.
Myśl przewodnia Festiwalu OFCA, to nieustanna popularyzacja idei nowocyrkowych, tzn. cyrku, w którym główną rolę odgrywa człowiek, a najważniejszym tematem jest opowiadana przez niego historia. Nie bezznaczenia jest tu czerpanie inspiracji i warsztatu w szerokim polu dyscyplin.
Matthias Romir umieszcza swój performance poza czasem. Jest postacią z nieodgadnionego świata, a występ dotyka bardzo osobistych sfer ludzkiego życia. Pomimo, że historia jest dość smutna – dyskretnie bawi publiczność. Na warsztat bierze jedną z bardziej osobistych sfer ludzkiego życia – uczucia i prezentuje ich pełen koloryt: od entuzjazmu po smutek niespełnienia. Matthias jest mistrzem w temacie budowania postaci. Jego czarny klaun jest nieoczywisty i uroczy w swym mrocznym wydaniu. Swym sposobem grania pozostawia widzowi wiele przestrzeni do interpretacji.
La Bella tour zabierają widza w świat kolorowej klaunady pełnej scenicznych gagów, bazującej na pełnych symbolicznych znaczeń w postaci klauna kostiumach i starocyrkowych rekwizytach. Klasyczna scena oparta zarówno na idei partnerstwa i rywalizacji wybrzmiewa w sposobie prezentacji.
Salwy śmiechu gromkie brawa i okrzyki jak podczas spektaklu w teatrze dla dzieci mówią same za siebie: ulicą zawładnął Pan Ząbek. Wyobrażam sobie, jaką radość wzbudza granie na ulicy, gdy wywołuje się tak wielkie emocje, gdy bez trudu udaje się namówić i dorosłych i dzieci na chóralne reakcje, gdy gra się razem z widzami, a ci mimo upału i niewygodnych pozycji nie odchodzą. Tylko uliczna scena umie obudzić w widzach taki entuzjazm; nie przeszkadza im nic, gdy mogą uczestniczyć w tym, co sprawia im największą przyjemność.
W sposobach zabawy jest zarówno miejsce na strach, radość, śmiech czy smutek. Z pełni wrażeń układamy kilkuwymiarowe spektrum emocji, dlatego możemy się karmić wrażeniami jeszcze długi czas po. Polecam te emocje festiwalowe rozpuścić nieco podczas spacerów po mieście z akcentem na zaglądanie w zakamarki historii. Zwiedzaniu przysłużyła się pogoda w kratkę i nienasycenie nowym miejscem. Festiwal OFCA okazał się spadkobiercą mocno rozwiniętych idei szeroko pojętej rozrywki pielęgnowanej i rozwijanej przez wieki przez władców kolejnych dynastii. Wydarzenia w rozmaitej formie bawiły ludzi i – czy nam się to podoba czy nie – były wśród nich pojedynki na śmierć i życie na zamkowym dziedzińcu, a także….obrzucanie zeschłym łajnem skazanych na publiczną chłostę pod pręgierzem. Wśród niewyszukanych form rozrywki jest też teatr komediowy, który powstał z inicjatywy doskonałego XVIII-wiecznego animatora kultury Fryderyka Augusta. Ogromnie ucieszyłby się oglądając spektakl „Haloo, sąsiad?!”, gdzie zabawna fabuła łączy dwoje bohaterów w cyrkowy duet. Za pomocą żywiołu próbują odgonić złą pogodę, rozwijając między sobą piękną relację i artystyczną współpracę.
Wielkie uznanie dla Organizatorów Festiwalu OFCA za to, że tym wydarzeniem (8 edycja) dodają bardzo ważny zapis na kartach historii miasta. Oleśnica jest miastem jedynym w swym rodzaju: dużo tu ciekawych i unikalnych zabytków: pierwsza świecka rzeźba, kolumna Złotych Godów, biblioteka łańcuchowa…Oleśnicki Festiwal Cyrkowo-Artystyczny można wpisać w ten panteon, jako wydarzenie kontynuujące wielowiekowe tradycje artystyczne na wysokim poziomie, zostawiające trwały ślad nie tylko w ulotnych wspomnieniach, ale także w przestrzeni miejskiej. Każda edycja OFCY, to „stempel” w postaci festiwalowego muralu. Ta inicjatywa śmiało wyznaczać może trasę spacerową „śladem festiwalowych murali”, bo inicjatywa buduje już swoją własną historię. Po Festiwalu pozostaje niedosyt, gdyż nie sposób skonsumować całej proponowanej oferty artystycznej. Pozostaje czekać na kolejną edycję. Za rok.
tekst, foto: Agnieszka „binia” Bińczycka