Battle nam się mnożą. Ostatnio opisywałem walki żonglerów, ale tym razem chodzi o coś innego. Akurat ja bardzo chętnie pozostałbym z wizją chłopaków pośpiesznie wyrzucających swoje diabola, smagających się sznurkami (no proszę Was! przez komizm!), duszących, a potem próbujących je rozplątać, nerwowo zerkając w górę, żeby nie dostać w głowę spadającym z impetem rekwizytem. I na dodatek to wszystko miałoby sens, bo przecież diabolo pochodzi od chińskiej broni oblężniczej. No, ale niestety tak nie jest, więc tu powstrzymam falę następnych fantazji, żeby opowiedzieć trochę o wydarzeniu, które możemy zobaczyć na nadchodzących imprezach.
Diabolo Battle zdarzyło się na przykład na festiwalu zwanym EJC w Millstreet i wyglądało tak:
Jak widać nieco inna forma niż myślałem, ale hej! Wciąż fajnie się ogląda.
Forma rozgrywki jest zapożyczona od poetów, tancerzy czy raperów, którzy mają swoje battle, slamy i pojedynki. W Polsce mieliśmy już podobną zabawę pod nazwą Juggling Slam na festiwalu Sztukmistrzów w Lublinie. Jak zwał, tak zwał. Teraz diaboliści mają taką zabawę wyłącznie dla siebie. Tak o niej pisali organizatorzy:
Po wielu latach skazania na „Kto podrzuci wyżej?” i „Traf diabolem do pudełka!” najbardziej przyjazna i bezwzględna konkurencja trafia do diabolistów w samym sercu ich europejskiej społeczności. Dokładnie w miejsce, gdzie marzenia się spełniają a grawitacja zostaje pokonana, na EJC!
To Twoja szansa na poznanie przyjaciół, zmiażdżenie ich, bycie zmiażdżonym przez nich i wspólne świętowanie po wszystkim.
To jedna z nielicznych zabaw dla kuglarzy, w której oprócz atmosfery sprzyja też duch rywalizacji. Zawodnik w takim konkursie gra o puchar – przechodzi z jednego pojedynku do następnego aż do finału, gdzie czeka na niego nagroda.
Dzisiaj już wiemy, że EJC odbędzie się na sto procent i w tym roku. Trzymam kciuki za nowego battla, ale bardziej interesuje mnie to:
Czy chcielibyście taki konkurs na polskim festiwalu kuglarskim?