Kiedy przyjechałem na miejsce, na terenie hali kręciło się już jakieś 30 osób, żonglując wesoło, przygotowując dekoracje oraz pomagając w różnych drobnych sprawach. Będąc tam tak wcześnie udało mi się poznać tych ludzi bliżej, z czego się bardzo cieszę. Z dnia na dzień przybywało uczestników, jednak prawdziwe oblężenie zaczęło się od Niedzieli. Z godziny na godzinę przybywały nowe osoby, hala wypełniała się kolorowymi postaciami oraz przeróżnym sprzętem żonglerskim. Fajnie było zobaczyć ludzi rzucających się sobie w ramiona, bo ostatni raz widzieli się rok temu na poprzednim EJC… ogólnie, klimacik świetny! Strasznie cieszyłem móc ponownie zobaczyć starych przyjaciół, oraz nie mogłem się doczekać, kiedy pierwszy raz zobacze na żywo osoby, z którymi tak długo trzymałem kontakty w sieci. Szczególne pokłony i szacunek kieruje w stronę Moona, który dosłownie rzucił się na mnie jak mnie zobaczył Poznałem cała jego ekipę z Włoch, w której znalazło się paru niezłych żonglerów kontaktowych, bardzo miło spędzało się z nimi czas dyskutując i animując kolejne zwierzątka z akryli. Na konwencji pojawiło się wiele nowych twarzy, o których nigdy wcześniej nie słyszałem, jak np. George Lucas z Grecji (żongler, nie reżyser ! on naprawde się tak nazywał!), który swoją rutynę robił 7mioma 100mm akrylami! Carlos, który wymiatał wszystkim co wziął do ręki, czy ekipa multipleksiarzy z Francji/Hiszpani wysyłająca kolejne fontanny clubsów w powietrze w taki sposób, że oglądało się to z niedowierzaniem. Udało mi się poznać i porozmawiać z takimi osobami jak Ville Valo, Maksim Komaro, Emiliano, Luke Wilson okazał się bardzo pozytywną postacią, oraz świetnym konferansjerem. Podczas pobytu na EJC udało mi się wziąć udział w warsztatach Stefana Sing’a, Marco Paoletti, Emiliana, Gabriella, niesamowitym było „wymienianie” się na triki z Eliasem Hedlundem oraz nocne rozmowy z Oskarem Wrango na temat planowania, filmowania oraz montażu filmów żonglerskich. Ale chyba największe wrażenie zrobiła na mnie sytuacja, gdy po rozmowie z Malte Steinmetzem poprosił mnie abym nauczył go paru rzeczy, które mu pokazałem. Człowiekowi z którego filmików uczyłem się pierwszych legosów z czego zrodził się mój styl w którym obecnie żongluję siedział nad nimi kolejną godzinę starając się je zapamiętać, a robił to z wielkim uśmiechem na twarzy. Oczywiście w „ogólno-żonglerskim” rozrachunku jest 30 x lepszy ode mnie, ale to było bardzo miłe i pozytywne uczucie
Dzielny.
*To tylko wycinek dłuższego tekstu. Całą relację znajdziecie na stronie dzielny.pl