W Lublinie trwa długo wyczekiwana polska edycja European Juggling Convention (EJC).
Miałem przyjemność uczestniczyć w pierwszych dniach tego niezwykłego święta nowej sztuki cyrkowej które pierwszy raz zagościło w Polsce.
Impreza dopiero „łapie wiatr w żagle”, trwa do 5 sierpnia, śmiało więc można włączyć Lublin do szlaku turystycznych, nie tylko kuglarskich wypraw. Naprawdę warto!
Na potrzeby EJC w sercu Lublina powstało swoiste żonglerskie miasto w mieście. Teren festiwalu jest bardzo rozległy, składa się z ogromnego parku na czas trwania konwencji odgrodzonego wysokim płotem i wyłączonego z ogólnego użytku, oraz obiektów Międzynarodowych Targów. W parku znajduje się rozległe pole namiotowe dla uczestników, strefa Fire Space przeznaczona do pokazów ogniowych, kilka okazałych namiotów cyrkowych w których odbywają się wieczorne Open Stage, oraz koncerty zaproszonych muzyków (znakomicie przyjmowane przez uczestników!).
Dwie hale Targów to miejsce do treningów. W ogromnej ćwiczą kuglarze „naziemni”, nieco mniejsza przeznaczona została dla osób trenujących akrobatykę powietrzną. Pod sufitem podwieszono wszelkie możliwe sprzęty gimnastyczne (śmiem nawet powiedzieć że pierwszy raz w Polsce w jednym miejscu i czasie udało się zgromadzić tak dużą i różnorodną ilość specjalistycznego sprzętu do akrobatyki powietrznej).
Miasteczko EJC ma całe zaplecze sanitarne, kawiarenkę internetową, kilka punktów gastronomicznych, namiot piwny, mini market… nawet poranne dostawy świeżego pieczywa!
Słowem, można przez cały czas trwanie konwentu nie ruszać się poza teren – odradzam jednak takie podejście bo Lublin to piękne i urokliwe miasto. Zachęcam do spaceru, zwłaszcza po starym mieście. Wielu uczestników wykorzystuje przestrzeń miejską także do występów ulicznych, te są bardzo dobrze przyjmowane przez mieszkańców i turystów, same pokazy przenoszą klimat cyrkowego święta poza obszar żonglerskiego miasteczka.
Już pierwszej nocy organizatorzy szacowali że na imprezę dotarło blisko 2 tysiące osób z całego świata, a to był przecież dopiero początek!
Różnorodność wiekowa uczestników (od bardzo młodych, po całkowicie dojrzałych), oraz wielonarodowy, transgraniczny charakter imprezy to jeden z największych atutów EJC.
Na szczególną uwagę zasługuje pasaż handlowy z artykułami kuglarskimi. Na ekspozycjach wszystkich najważniejszych producentów samych maczug w wszelkiej maści odmian i kolorów jest co najmniej kilka tysięcy! Oczywiście z innymi atrybutami jest podobnie. Obok powszechnie znanych, klasycznych sprzętów pojawiają się rekwizyty czy elementy kostiumów całkowicie innowacyjne i niepowtarzalne.
Na tle zagranicznych wystawców bardzo dobrze wypada nasze rodzime Kuglarstwo.pl.
Nie zabrakło też prezentacji najnowszych nowinek technologicznych. Elektroniczne piłeczki i cluby które „komunikują się” między sobą bezprzewodowo w czasie żonglowania, poi i kije które „malują” światłem dowolne obrazy przed oczami widzów…
Dożyliśmy czasów w których poi możemy podłączyć do komputera przez gniazda mini usb – istne szaleństwo!
Cała impreza jest totalnym szokiem dla ekip pracujących przy obsłudze przedsięwzięcia. Rozmawiając z pracownikami ochrony, realizatorami dźwieku, innymi podobnymi osobami spoza środowiska, zawsze podkreślali że to co widzą jest niewyobrażalne, nie myśleli nawet że społeczność żonglerska jest tak liczna i świetnie zorganizowana.
Widok ogromnej hali pełnej żonglujących ludzi jest jedynym w swoim rodzaju.
Z mojego punktu widzenia Lublin podołał organizacyjnie i logistycznie. Widać ogromny nakład pracy włożony w organizację. Licznie też stawili się rodzimi kuglarze.
Żal było wyjeżdżać…
Trzymam kciuki za dalszą część EJC 2012, czekam na relacje tych, którym dane jest uczestniczyć w całym święcie alternatywnej sztuki cyrkowej.