Highlinerze!
Nie rezygnuj z auto asekuracji na wysokości, nawet na pozornie stabilnym gruncie.
Jeszcze niedawno czytając taki apel pomyślałbym: „Przecież jestem całkowicie pewien swojej równowagi, patrzę gdzie stawiam nogi, a doświadczenie nauczyło mnie ostrożności”. Nie wszystko jednak da się przewidzieć. Płaski i pozornie bezpieczny szczyt turni nie jest środowiskiem pozbawionym ukrytych niebezpieczeństw. Nasuwa się myśl, że wszędzie zdarzają się niefortunne wypadki, można równie dobrze przewrócić się na chodniku i uderzyć głową w krawężnik, czy zostać potrąconym przez samochód (prawda Cinek?)… bla bla bla.
Nie popełniaj mojego błędu. W Poniedziałek 20 października spadłem z turni Rogatka w Sokolikach. Jest to jedna z dwóch turni pomiędzy którymi rozciąga się piękna linia o nazwie „Wide Space”. Stałem na półce poniżej szczytu turni, chwyciłem po raz kolejny solidnej klamy w celu wgiełgania się na szczyt. Wypchnąłem się z nóg, szarpnąłem lekko oburącz za chwyt i poczułem jak zaczynam bezwładnie lecieć w tył z kawałem skały który został mi w dłoniach. Leciałem niecałe 15 metrów, w locie uderzyłem barkiem o skałę i zaczęło mnie chaotycznie obracać. Patrząc po obrażeniach uderzyłem w ziemię najprawdopodobniej lewą górną częścią pleców, delikatnie bokiem ciała. Całe szczęście że spadłem na dość stromy stok, wytraciłem w ten sposób sporo energii tocząc się jakieś 10 metrów w dół i zaliczając po drodze kilka głazów. Pełna lista obrażeń przedstawia się następująco:
– Zwichnięcie przednie stawu ramiennego lewego
– Zwichnięcie stawu barkowo-obojczykowego lewego III st.
– Zerwane więzadło barkowo-obojczykowe
– Złamanie lewego wyrostka poprzecznego kręgu C7 bez przemieszczenia
– Złamanie lewego wyrostka poprzecznego kręgu Th12 bez przemieszczenia
– Szyty łeb i ogólne potłuczenie ciała
Prawdę mówiąc jak na taki upadek jestem świeży jak skowronek. W weekend najprawdopodobniej czeka mnie operacja rekonstrukcji więzadła, choć wszystko zależy od mojego lekarza.
Wracając do apelu, jest to powszechnie wiadome że highlinerzy w skałach dość luźno podchodzą do tematu autoasekuracji. Nie chcę Wam tutaj matkować i mówić co macie robić, bo przecież jesteście w pełni świadomi swoich działań. Jednak następnym razem jak przyjdzie Wam podjąć decyzję o zaasekurowaniu się bądź nie, przypomnijcie sobie mój przypadek i przemyślcie to jeszcze raz, bo jak to powiadają – shit happens.