Przysłowie mówi „lepiej późno niż wcale”.
Oto moja opowieść o tegorocznym Przystanku oraz o naszym projekcie Woodstock Ognia!
Relacja ta powstała zaraz po powrocie z Kostrzyna. Jej fragmenty pokazały się już w jednym z wydań Gazety Malborskiej.
Dzisiaj tutaj, a już niebawem na stronach Przystanku Woodstock odsłona całości. Zapraszam do czytania
Za nami XV Przystanek Woodstock. Impreza wyjątkowa pod wieloma względami.
W dniach 31 lipca – 2 sierpnia w Kostrzynie nad Odrą odbył się XV Przystanek Woodstock.
Rozmiar tegorocznej edycji zaskoczył wszystkich, nawet głównego organizatora. W festiwalu uczestniczyło około pół miliona młodych ludzi. Specjalne pociągi podstawiane przez PKP już ze stacji początkowych wyruszały pełne.
Dosiadający się mieli ogromny problem ze znalezieniem kawałka wolnej podłogi, o miejscu siedzącym można było pomarzyć.
Kostrzyn nad Odrą
Niewielkie miasteczko położone w północno zachodniej Polsce, przy granicy niemieckiej. Żyje tu niecałe 19 tysięcy ludzi. Kostrzyn wspaniale przygotował się do wizyty gości, których ilość jest kilkadziesiąt razy większa od liczby samych mieszkańców. Podczas kilkudniowego pobytu tutaj wykorzystywałem każdą okazję do rozmów z mieszkańcami. Czy przystanek jest uciążliwy? Czy popierają inicjatywę? Czy w mieście zauważane są jakiekolwiek oznaki wandalizmu czy przemocy w związku z imprezą? Nie usłyszałem ani jednego złego słowa.
Kostrzynianie bardzo chwalą sobie festiwal oraz odwiedzającą miasto młodzież. Widzą jak wielkie korzyści przynosi festiwal miastu. W większości sklepów napotykaliśmy kolejki w których stać trzeba było czasem nawet dwie godziny. Miasto i mieszkańcy czerpią z Przystanku Woodstock ogromne dochody. Kostrzyn zawdzięcza też festiwalowi gigantyczną promocję. Przez kilka dni wozy transmisyjne telewizji krajowych i zagranicznych zaparkowane są tutaj.
Pola na których odbywa się festiwal położone są sześć kilometrów od miasta. Dźwięki koncertów są praktycznie niesłyszalne. Tylko nocą z nad terenów festiwalowych widoczne są charakterystyczne smugi światła skierowanego w niebo.
Przystankowe pole
Na teren Przystanku Woodstock przyjeżdżam taksówką. Jedynym słabym punktem organizacyjnym jest komunikacja. Autobusów kursujących na trasie centrum miasta – teren festiwalu jest zdecydowanie za mało. Pozostaje taksówka, autostop lub godzinny spacer z całym dobytkiem na plecach. Jest czwartkowe popołudnie. Oficjalne otwarcie festiwalu za około 30 godzin. Pole jednak już tętni życiem. Na gigantycznej scenie trwają jeszcze ostatnie prace montażowe. Ogromny dźwig ustawia na konstrukcji sceny reflektory oświetlające niebo. Dokładnie te, których blask widać w mieście. Gotowy jest już szereg wież z liniami opóźniającymi. Instalują się wozy telewizyjne. Przed sceną pojawia się okazałe ramię kamerowe. W pełnych obrotach działają już namioty Akademii Sztuk Przepięknych oraz Pokojowa Wioska Krishny. Jest godzina 16.00. Największy namiot ASP wypełniony po brzegi. Za chwilę pierwszy gość którym będzie sprawca całego zamieszania – Jurek Owsiak. Podczas spotkania zebrani słyszą o kulisach pracy producenta telewizyjnego, działalności i historii Fundacji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy oraz organizacji Przystanku Woodstock. Owsiak porusza też ważne sprawy życia politycznego i społecznego. Słuchacze żywiołowo reagują na każde wypowiadane słowo.
Budujemy wioskę
W tym roku również i my mamy na przystanku ważną funkcję. Pierwszy raz realizowany jest projekt „Woodstock Ognia”. Bezpośrednio po spotkaniu inaugurującym ASP i szybkim obiedzie w Wiosce Krishny udajemy się do biura celem ustalenia szczegółów naszej działalności na polu. Organizacja Przystanku Woodstock jest nadzwyczajna. Ponad dwa tysiące osób zaangażowanych w realizację. Każdy zna swoje miejsce, swój zakres obowiązków. Całość działa jak ogromna maszyna w której obracają się kółka zębate różnej wielkości. Każde jest ważne i niezastąpione. Odpowiada za poprawne funkcjonowanie całości. Profesjonalizm wszystkich ekip jest godny podziwu. Naszym opiekunem ze strony biura festiwalowego jest Paulina. Młoda, energiczna, dziewczyna odpowiedzialna za funkcjonowanie ASP. Przystępujemy do budowy wioski. Zlokalizowana jest ona w bliskim sąsiedztwie ASP. Na wzgórzu. Widok na scenę główną i na cały teren festiwalu zapiera dech w piersiach. Wydzielamy teren, rozwijamy taśmy ostrzegawcze, pojawiają się informacje o akcji „Woodstock Ognia”, oraz o samej wiosce kuglarskiej. Przed zmrokiem wszystko jest już gotowe. W wiosce jest na razie kilka namiotów. Przed nami pierwsza noc na polu. Godzina 21.30. Na telebimach przy scenie głównej zaczyna się projekcja filmu opowiadającego o piętnastoletniej historii festiwalu.
Po filmie… pierwsze spotkania, pierwsze rozmowy… te ważne, głębokie. Nie brak też żartów i dowcipów. Ktoś przynosi gitarę, zaczynają się wspólne śpiewy. Chwila wytchnienia przed pracowitymi dniami.
Woodstock odjazd!
Jest piąta rano. Ze snu wyrywa mnie dźwięk telefonu. Docierają kolejni kuglarze i tancerze ognia. W wiosce pierwsze spotkanie organizacyjne.
Ojej jak Was dużo? Wszyscy chętni? Będą próby, spotkania? Jest regulamin. Pić nie możecie… nie wycofujecie się?
Wydajemy karty zgłoszeniowe, identyfikatory. Przygotowałem się na 50 osób. To dużo… tak się wydawało. Ale chętnych jest więcej. Brakuje kart, brakuje identyfikatorów… jakoś
musimy sobie poradzić, jakoś trzeba to ogarnąć! Pomoc przychodzi niespodziewanie. Ma na imię Arleta, wszyscy znamy ją jako Ari. Poznaliśmy się w ubiegłym roku podczas Ogólnopolskiego Festiwalu Ognia w Ostródzie. Ari podejmuje wyzwanie. Sytuacja zdaje się być opanowana. Pierwszy trening, jeszcze poznawczo- integracyjny. Przestrzeń przy ASP wypełnia się żonglerami i tancerzami. W powietrzu wirują różne przedmioty. Z pola dochodzą kolejne osoby, przynoszą sprzęty. Widok niesamowity. Ludzie radośni, pozytywni. Razem bawią się, wymieniają doświadczeniami, jak starzy znajomi… a przecież dopiero co się poznali. Za 34 godziny czeka nas występ przed kilkusettysięczną publicznością. Ma on być elementem koncertu jubileuszowego z okazji 40-to lecia Woodstock 1969. Po spotkaniu zaczyna się praca w sekcjach. Zapał i entuzjazm uczestników jest niesamowity. Wioska kuglarska okazuje się wielkim sukcesem! Nawet nie zauważyliśmy momentu w którym festiwal wystartował, na scenie w najlepsze trwały koncerty.
Woodstock Ognia
To już dzisiaj, za kilka godzin… W całej wiosce czuć podniecenie. Patrzeć na nas będzie morze ludzi na samym polu, do tego koncert, a wraz z nim fragmenty naszego pokazu na żywo pokazać ma telewizja Canal+. Dzień niesamowicie intensywny. Czeka nas jeszcze wyprawa do miasta po parafinę. Przywieźliśmy z sobą oczywiście paliwo, ale nie w takiej ilości!
Kolejka w Brico (nawet w markecie budowlanym!?), ze sklepu wychodzimy z 17 butelkami. 18.00, do występu 4 godziny. Ostateczna próba generalna. Wszyscy w pełnej gotowości. Prezentacja poszczególnych układów… Flowersticki, poi wyjście pierwsze, poi wyjście drugie, pochodnie, kije, poi duety, soliści… jest świetnie! Sami jesteśmy pod wrażeniem. Koniec próby. Zbiórka o 21 w wiosce i wyjście. Do pokazu została godzina. Adrenalina, strach, trema, radość… emocje mieszają się. Zabieramy graty, schodzimy pod scenę. Telefon z biura festiwalowego, telefon od koordynatora pokojowego patrolu, wszyscy w pełnej gotowości.
Miski do parafiny… Ty zabrałaś? Nie ty miałeś zabrać! Zostały w obozie!
Biegiem do wioski przedzieram się przez tłum. Pokojowy Patrol szykuje teren do pokazu. Sztab wolontariuszy w czerwonych koszulkach chwyta się za ręce. Tworzą krąg. Jego wnętrze jest naszą przestrzenią do pokazu. Inspicjent w żółtej koszulce z krótkofalówką mówi „Na mój sygnał startujecie”.
22.00
Krótkie wprowadzenie, Słowa Jurka Owsiaka ze sceny do narodu przed telewizorami.
Rusza koncert. Odpalamy sprzęt. Nad naszymi głowami krąży ramię kamerowe. Kątem oka zerkam na telebim. Jesteśmy na wizji… w historycznym koncercie, przed morzem publiczności!
Radość, niesamowite uniesienie, trema pryska! Wszystko idzie zgodnie z planem. Uczucie którego nie da się opisać! Udało się! Publiczność klaszcze, podoba się! Sukces!!
Takie chwile pamięta się przez całe życie. Życzę każdemu artyście by chociaż raz w życiu mógł przeżyć coś takiego. Historyczne miejsce, historyczne okoliczności, cudowna, ogromna publiczność i my.
Sygnał od inspicjenta. Koniec.
Szczęśliwi, zmęczeni, niesamowicie podbudowani powracamy do wioski. Po drodze odwiedzamy jeszcze namiot piwny. Teraz można odreagować, bawić się. Zasłużyliśmy na to. Ta noc będzie długa…
Niedziela
Ostatni dzień Przystanku Woodstock. Wioska Kuglarska żyje. Uczestnicy projektu pracują równie intensywnie, równie licznie, ale już na luzie.
Nie ma presji która towarzyszyła nam przez ostatnie dni, jest wielka radość i energia która tkwi w nas jeszcze
od wczorajszego wieczoru. Trwają koncerty. Z ostatnich dni pod względem muzycznym niewiele skorzystaliśmy.
Nadrabiam zaległości: Atmasfera, Dżem, Clawfinger i Guano Apes. Jeszcze ostatnie dźwięki ze sceny. Już tylko Leszek Możdżer i Korpiklaani. Na scenę wychodzi Jurek Owsiak. Krzyczy – Pilnujcie się, mamy informację ze zbliża się do nas gwałtowna burza. Niebo raz po raz rozjaśnia się światłem błyskawic. Zaczyna padać deszcz. Sucha rozgrzana ziemia przyjmuje wodę. Na polu radość. Deszcz, ochłoda. Przez ostatnie dni pogoda była koszmarna. Pole było niczym ogromna patelnia, wielu z nas zmagało się z
poparzeniami słonecznymi. Dramat spotęgowała dodatkowo chwilowa awaria wodociągu. Słynny grzybek nie działał, podobnie też krany. Ulgę przynosiły samochody strażackie które armatkami polewały ludzi wodą.
Teraz przyjemny chłód i krople deszczu. Przyjemny letni deszcz przeradza się w nawałnicę. Leje niesamowicie. Wszyscy jesteśmy przemoczeni.
Krople deszczu bajecznie wyglądają w światłach sceny. Niesamowity, magiczny widok. Maleńkie lśniące diamenciki spadają z nieba. Jednak i instalacja sceny nie wytrzymuje. Część świateł (LEDy okalające konstrukcję) odmawia posłuszeństwa.
2 w nocy. Na scenie jeszcze Korpiklaani. Ostatnie spojrzenie na przemoczone pole, ostatnie spojrzenie na scenę.
Ostatnia wizyta w Wiosce Kriszny. Pożegnanie z przyjaciółmi…
Droga na dworzec.
Nie ma szans na taksówkę, autobusy przeładowane a na przystanku tłum
oczekujących. Czeka nas nocny spacer do Kostrzyna. Mokrzy, zmęczeni,
brudni. Droga chociaż niesamowicie się dłuży mija w sympatycznej atmosferze. Zelżał też deszcz.
Dworzec
Przed budynkiem tysiące ludzi. Na chodnikach wystawione polowe punkty
gastronomiczne. Tłok, ścisk niesamowity.
Pociągi równie przepełnione jak poprzednio.
Wracamy do domu
Dziękuję wszystkim z którymi miałem przyjemność spędzić ten niezwykły czas.
Wszystkim przyjaciołom. Tym starym, sprawdzonym, jak i tym zupełnie nowym, poznanym w Kostrzynie.
Uczestnikom wioski kuglarskiej za zaangażowanie, poświęcenie i poważne potraktowanie sprawy,
Organizatorom Przystanku Woodstock: Pokojowemu Patrolowi, Koordynatorom ASP (z Pauliną na czele) no i rzecz jasna Tobie Jurek!
Dzięki że w natłoku spraw znalazłeś czas na osobiste kontakty z nami.
Dzięki wszystkim służbom przystankowym, robicie kawał znakomitej roboty a sprawność i poziom organizacji imprezy jest godna podziwu.
Dziękuję oczywiście Ari – bez Ciebie Słońce nie wyobrażam sobie tej akcji.
Do zobaczenia za rok:)
Szymon Klein z Malborka
Pod tym linkiem znajdują się zdjęcia które przywieźliśmy z Kostrzyna: http://picasaweb.google.p…kWoodstock2009#