Materia świata

Opublikowano:

 Dzisiaj historia jest wątłą nicią tego, co zapamiętane, nad oceanem tego, co zapomniane, […] całe stulecia i tysiąclecia wypadną z niej zatem (…) i to będzie złe, ponieważ człowiek straci wiedzę o samym sobie, a jego historia, niepojęta, nie do ogarnięcia, skurczy się do kilku schematycznych, pozbawionych sensu skrótów” [Milan Kundera „Żart”].

Jacek Kaczmarski wielokrotnie podkreślał, że nie może pogodzić się z rzeczywistością. A jednak ciągle o niej pisał, prześwietlając ją przez swą nadwrażliwość buntownika, barda, idącego pod prąd, bezkompromisowego poety. Jego twórczość, to jeden z głównych elementów składowych spektaklu „VII” produkcji Ale Circus Dance Company.

fot. Natalia Ogłoszka_Carnaval Sztukmistrzów

O ile samym obrazom można przyglądać się z chłodem, zachwytem czy wzruszeniem, nie wszystkie historie docierają do nas od razu; gdy wewnętrznie zarezonują – spektakl otwiera tę dobrze zaryglowaną wewnętrzną „furtkę”, za którą kryje się bardzo osobista materia własnych doświadczeń.

Boski akt stworzenia świata wybrzmiewa w tekstach. To one mają moc sprawczą, są jak grom z jasnego nieba po bardzo długim, wytrzymanym do granic możliwości początku, w którym widz wytrącony zostaje ze swej strefy komfortu: zaczyna się niepokoić, rozglądać na boki, bądź też wyczekiwać, aż skończy się ta „cisza przed burzą”. A przyćmione światło i przymglona sceneria buduje klimat lekkiego napięcia i totalnej powagi. Więc zanim wybrzmi Kaczmarski – zacytuję Stachurę, gdyż idealnie oddaje klimat tej ceny: „Więc tak zatem usiedliśmy. Jakbyśmy mieli zasiedzieć się tu wiecznie. Jakbyśmy mieli zostać tu nawet wtedy, gdy pójdziemy dalej” (E. Stachura „Cała jaskrawość”).

Sposób kompozycji ruchu zbiorowego do słów piosenek to prawdziwy majstersztyk: za jego wymownością przemawia przemyślana oszczędność gestów. Mówiąc wprost: to, co wyśpiewane, to i wygrane. Widz nie czuje ani nadmiaru ani braku, a wręcz ogląda wszystkimi zmysłami, czując spójność, gdy tekst raz za razem punktowany jest wymownym gestem.

fot. Natalia Ogłoszka_Carnaval Sztukmistrzów

Kobieta w świecie stworzonym i uznanym za dobry nie ma łatwo. Patriarchalna pieśń o stworzeniu wyświetla spektrum relacji damsko-męskich: kobieta-matka, kobieta-wiedziona na pokuszenie, kobieta-w relacji z mężczyzną, kobieta-maskotka, kobieta-obiekt,  miotana przez mężczyzn, wreszcie kobieta wyemancypowana, pewna siebie, uwodzicielska, odważna, ale samotna, tak, jakby przez całe dzieje uczyła się „dobrych” męskich praktyk brania świata w swoje ręce i oddawania mu tyle, ile sama uzna za stosowne.

Piosenka staje się ponadczasowym łącznikiem, w świecie, który Stwórcy wymyka się spod kontroli i zaczyna żyć własnym życiem. A może stworzeniem kierowała logika gorzkiego żartu, pomyłki, błędu? Z kim Bóg ma porównać swoje dzieło, żeby jednoznacznie uznać jego wartość?

To, że dzieło jest najlepszym z możliwych nie czyni go doskonałym, może być równie dobrze przypadkowe, słabe i grzeszne, a rodzaj ludzki – zwykłą zabawką w boskich rękach. Ludzie zupełnie bezbronni wobec siebie nawzajem, poddani samoniszczycielskiej sile, która gdy tylko daje – zaraz w dwójnasób zabiera.

fot. Katatrzyna Motek_Carnaval Sztukmistrzów

Z minuty na minutę temperatura spektaklu rośnie. W cudzie stworzenia prym wiodą najgorsi i najlepsi przedstawiciele męskiego gatunku, rozgrywający swoją męskość na przeciwbiegunach erotyki i siły. Ogromnie pociągająca jest ta czysta i bardzo wyrazista fizyczność męskich postaci: ich zwierzęcość, samczość, która tak mocno działa, że chce się wyciągnąć rękę i zostać wciągniętym w tę grę z Bogiem i światem lub przeciwko niemu. Gdy nabrzmiewają żyły, a tle Kaczmarski wykrzykuje swą pieśń, w głowie pobrzmiewa kawałek nieco mniej grzeczny, kierując myśli w przestrzeń pragnienia grzechu:

patrz ale nie dotykaj

dotykaj ale nie smakuj

smakuj ale nie połykaj” (Pocahontaz „Wstrząs dla mas”)

Zbiorowe zmaganie z dziełem stworzenia, opowieść o naszych relacjach czy kondycji jest uniwersalna i pojemna, umiejętnie i bezkarnie drwi z naszych słabości, ujawniając tajemnicę nie wiary, a grzechu. Bardzo wymowna i piękna jest scena kuszenia kobiety, nasączona erotyzmem. To chyba jest ten moment, gdy spektakl zaczyna działać na trzeciej, bardzo osobistej płaszczyźnie. Wierci w środku i wściekle rezonuje, a także wyciąga na powierzchnię te wszystkie ukryte pragnienia, nie pozałatwiane z samym sobą sprawy i boli do szpiku, rozsadza wewnętrznego demona, którego wolimy głęboko schować przed światem. Wierzę, że to, co widzimy dotyka mniej więcej wszystkich po równo, gdyż na pewnym poziomie wszyscy jesteśmy tacy sami.

Spektakl „VII” jest jak wielkoformatowe malarstwo. Wyobrażam sobie, że Kaczmarski oglądał dzieła różnych mistrzów pędzla, może Hieronima Bosha i tam szukał znaków dla swojej twórczości. „Siedem grzechów głównych” „Ogród rozkoszy ziemskich” – te obrazy dają się nie tylko namalować, ale i „napisać”. Dla samego Kaczmarskiego jego piosenki bywały narzędziem do opisywania zmagań człowieka z samym sobą, wizjonerskie, uniwersalne i ponadczasowe. Może wymowny stukot na maszynie w spektaklu  jest sposobem wprowadzenia elementu procesu twórczego poety do widowiska.

Lubię ten moment, gdy numer cudownie „rozpuszcza się” w fabule absolutnie nie tracąc na jakości. Patrząc na rajskich ludzi nie widzimy akrobatów. Oglądamy historię, fragment trudu stworzenia i to, jak człowiek udźwignął to boskie dzieło. Ukłony dla Nicole Lewickiej i Kamila Witkowskiego za wprowadzenie widza do raju i przeprowadzenie przez historię ludzkości.

fot. Katarzyna Motek_Carnaval Sztukmistrzów

Katharsis ostatniej sceny nie odpuszcza, raczej przenosi w inny wymiar! Chrypiący, wyraźny głos barda, poety i buntownika zamieniono na rytmiczny bit z kobiecym manifestem w wyk. Karoliny Czarneckiej. Czy świat, który Bóg stworzył jest dobry i doskonały? Czy nadal można zachwycać się dziełem jego kreacji? Czy przypadkiem nie mamy do czynienia z jakimś przepoczwarzeniem, odkształceniem natury ludzkiej, która zatopiła się w zwierzęcych instynktach dając wodzić się na pokuszenie przez tę, która kiedyś została skuszona? Bardzo wymowna jest przemiana kobiety: z cielistego stroju symbolizującego rajską nagość w kuszący, soczysty czerwony kostium, który dogrywa charakter i moc postaci. Ona nic nie musi. Wystarczy, że jest. Wygnana z raju, święta i jednocześnie wyuzdana. „Nic nie działa jak czerwona sukienka” – śpiewał Fish.

Jej erotyzm jest mocno podbity i wygrany przez zbiorowy, bardzo organiczny ruch. Scena pulsuje, jest sensualna, na granicy obłędu, szaleństwa, dzikości, rywalizacji, chłopackiej zabawy w podążanie za zdobyczą. Przy czym Ona gra w zupełnie inną grę, pokonując chłopców ich własną bronią.

fot. Katarzyna Motek_Carnaval Sztukmistrzów

Dlaczego „VII”?

Wibracja tej liczby jest ogromnie wymowna, a trop możemy znaleźć zarówno w samym spektaklu jak i poza nim. Liczba 7 jest jedną z najbardziej tajemniczych liczb. Uważana za szczęśliwą, magiczną, mistyczną o wielkiej mocy. Numerologia łączy siódemkę z wymiarem duchowym, umiłowaniem mądrości. W Tarocie kartą VII jest Rydwan, oznaczający dynamikę ruch, pęd, zmiany. Ale Rydwan oznacza też drogę, podróż, w której rytm dyktuje siła i dzikość. Każdy z nas w tej podróży ma coś ze Sztukmistrza: śmiejemy, się, gramy, pod maską trefnisia ukrywamy prawdziwą radość lub cierpienie, po to, by na końcu zniknąć wraz z całym naszym rezerwuarem talentów. W historii znajduje się mnóstwo odniesień do siódemki: w siedem dni powstał boski świat, ulegamy siedmiu grzechom głównym, wielkie szczęście być w siódmym niebie, a za siedmioma górami i lasami rozgrywają się dziecięce bajki, w których spotykamy m.in. siedmiu krasnoludków. Może spaść na nas siedem nieszczęść, tak, jak kiedyś świat trawiło siedem plag egipskich. Siedem dziewcząt z Albatrosa jest wakacyjnym wspomnieniem niespełnionej miłości. Możemy podziwiać także siedem cudów świata. Ten spektakl jest jednym z nich!

tekst: Agnieszka „binia” Bińczycka

foto: Katarzyna Motek_Carnaval Sztukmistrzów (foto za zgodą Carnavalu Sztukmistrzów)

foto: Natalia Ogłoszka_Carnaval Sztukmistrzów (foto za zgodą Carnavalu Sztukmistrzów)

Ale Circus Dance Company „VII”

reż. Maciej Czarski

wyst: Antoni Borodziuk, Nicole Lewicka, Maciej Czarski, Maciej Sokołowski, Mateusz Czwojdziński, Kamil Witkowski, Tomasz Piotrowski

czerwona grafika „Incydent Polski” to znak rozpoznawczy tegorocznej edycji Carnaval Sztukmistrzów. Identyfikacja wizualna: Ewe Kruszewska

Podobne wpisy

agabinia
agabinia
Aktorka cyrkowa, animatorka kultury. piszę o sztuce cyrkowej, bo lubię:)