Co tu dużo mówić, EJC się skończył. Niektórzy kuglarze jeszcze błąkają się gdzieś po Europie, ale ci z nas, którzy byli w stanie trafić do domu, zaczęli pożytkować ten nadmiar energii, który pozostał. A pozostało go sporo. EJC to bez wątpienia największa orgia nowych trendów, pomysłów i kreatywnych manipulacji. W międzyczasie, jakby mimochodem Amerykanów zaabsorbował ich własny ekwiwalent – IJC. Jeszcze trochę to potrwa, zanim się otrząsną z tego, co tam widzieli.
Dlatego ile bym nie obiecał utworzyć tematycznych odcinków o stylu w egzotycznym kraju lub mistrzach teatralnej żonglerki, to nie stanie się teraz. Przez najbliższy miesiąc czeka nas prawdopodobnie wysyp natchnionych filmików ogrodowych i materiałów z sali gimnastycznej na festiwalu. Zaczniemy od tych trzech:
Gwiazdy diabolo – azjatycko-europejska mieszanka wybuchowa
Gaëlle Coppée et Gilles Dodemont – Comme un mardi. 3 piłki z rozmachem i w dresiku.
Arttu Lahtinen – Orbits – kontakt trzema obręczami