Kielce. Dwieście pięćdziesięcio tysięczne miasto na południu Polski. Dwie państwowe uczelnie wyższe oraz szereg prywatnych. Mnóstwo liceów, gimnazjów i innych placówek szkolnych. A środowisko kuglarskie jest w nim właściwie niezauważalne. Taki stan rzeczy postanowili odmienić członkowie grupy twórczej Kreatura, którzy w miniony weekend (26-28.06.2009) zorganizowali pierwszy w Kielcach Festiwal Sztuk Ulicznych i Alternatywnych.
I. Miejsce
Ogromne, podniszczone przez czas hale, przypominające stare, opuszczone fabryki. Betonowe ściany pokryte rozmaitymi garffiti. Wnętrza wypełnione przez działalność twórczą kieleckich artystów. Wiszące na żyłkach obrazy, rzeźby, będące na wyciągnięcie ręki, które można dotknąć, obejść z każdej strony. Wokół garaże, w których przechowuje się sprzęty (instrumenty, farby, spray’e). Całość ogrodzona siatką. Miejsce oddalone o kilkaset metrów od najbliższego osiedla. Baza zbożowa – powierzchnia przeznaczona przez miasto dla młodych artystów z Kielc. Miejsce, w którym odbył się festiwal.
II. Zjawiska atmosferyczne
Kilka dni przed festiwalem część Polski nękały burze. Całymi dniami padał deszcz, a nocami zdarzały się ulewy. Pogoda nie zachęcająca do spędzenia kilku nocy pod namiotem. Jednak na trawie, w wyznaczonym miejscu rozstawiono ich kilkanaście. Dni były gorące, noce natomiast straszyły burzami. Straszyły, bo grzmoty i błyskawice były częste, ale ulewa zaczęła się dopiero, gdy wszyscy poszli już spać. Gdyby było inaczej, zapewne trzeba byłoby przerwać battle na kije (pierwszego dnia) i poi (drugiego).
Organizatorzy zadecydowali, że konkurs staffowy odbędzie się w wielkiej, betonowej hali. Błyskające za oknem pioruny sprawiały, że klimat ogniowych pojedynków był niepowtarzalny. Wprawiane w ruch płomienie sprawiały, że cienie uczestników, rozkładające się po wysokich, nierównych ścianach, przybierały nienaturalne, wydłużone kształty. Błyski, wpadające przez brudne okna, dodawały atmosferze pewnej grozy. Grzmoty wypełniały muzykę, do której pojedynkowali się uczestnicy.
Nie obyło się jednak bez opóźnień i po kilku starciach, battle został przeniesiony na zewnątrz. Tam też odbył się finał, który rozstrzygnął się dopiero po dogrywce (zdecydowano, że tym razem walka zostanie stoczona na wachlarze). Jury przy wybieraniu zwycięzcy miało twardy orzech do zgryzienia. Ostatecznie wygrał Mroczny (Lublin), który w finale spotkał się z Igą (Kraków).
Ulewa zaczęła się dopiero późną nocą. J-Cube (Kraków) przyznał, że deszcz był, ale w śnie zupełnie nie przeszkadzał.
III. Warsztaty i dalszy ciąg battli
Taneczne warsztaty Igi przyciągnęły wielu uczestników. Szkolono się z tańca brzucha, tanga, salsy, a gdy podstawe ruchy były już opanowane, starano się je łączyć ze sprzętem ogniowym. Jedna trzecia hali zapełniona parami tańczącymi z przeróżnymi przedmiotami świadczyła nie tylko o ciekawych warsztatach, ale o potrzebie wykorzystania technik tanecznych do pokazów ogniowych.
W bardzo swobodnej atmosferze, bez restrykcyjnych grafików przebiegały pozostałe warsztaty. Okazało się, że jest wielu chętnych do nauki technik poi w parach, więc Duch i Edyta (Lublin) udzielili im kilku wskazówek, tworząc tym samym kolejny punkt programu.
Przez cały dzień odbywały się również inne warsztaty (języki obce, żonglerka kontaktowa, kij), a jednocześnie na skontruowanej niedaleko pola namiotowego scenie miał miejsce festiwal muzyki reggae – Hasarapasa.
Końcówka drugiego dnia festiwalu minęła pod znakiem poi battle, do których chętnych nie brakowało. Brakowało jednak miejsca. Poszczególne etapy przenoszono z jednej sali do drugiej, z zewnątrz do wewnątrz, i z powrotem. Organizacyjnie konkurs ten wyszedł kiepsko. W laptopie padła bateria (brak muzyki), konkurs chciano przenieść na następny dzień, ale po prostestach uczestników organizatorzy zgodzili się na dokończenie go jeszcze tego wieczoru. Przez kłopoty ze znalezieniem przestrzeni poi battle przedłużał się w nieskończoność. Wlekło się oczekiwanie na finał. Ale emocji nie brakowało. Każdej rundzie przyglądało się pokaźne grono uczestników festiwalu, a biorący udział w battlach poiarze dokładali starań, by oczarować publiczność.
W wyrówanynm finale zwyciężył Duch (Lublin), drugie miejsce zajął Barney (Rzeszów).
IV. Finał
Parada sztukmistrzów przez główną ulicę w Kielcach oraz pokazy kuglarskie zorganizowane w miejskim parku zwieńczyły festiwal. Na zakończenie miał się odbyć konkurs grup ogniowych, ale zgłosiła się jedna grupa (Trzeci stopień) i to ona zaprezentowała się przed kielecką publicznością. Nagrodzeni długimi brawami, zeszli ze sceny, kończąc tym akcentem cały festiwal.
V. Charakter
Trzy dni wypoczynku i zarazem cieżkiej pracy. Warsztaty prowadzone z zaangażowaniem, dostsowane do potrzeb uczestników. Relaks i dobra zabawa. Lokalny charakter imprezy uzupełniany przez kuglarzy z różnych części Polski (jek – wrocław, ekipa z Rzeszowa, ekipa z Lublina, Iga i Solobagdur z Krakowa). Wiele ciekawych pomysłów na zaplanowanie czasu na festiwalu. Nie obyło się też bez wpadek. Zdarzały się czasowe opóźnienia, ale z drugiej strony są one nieodłączną częścią imprez. Festiwal ten, dzięki dużemu zaangażowaniu organizatorów i świetnemu miejscu, dobrze rokuje na przyszłe lata.
Niewielkie imprezy mają swój niepowtarzalny urok. Można zapamiętać twarze wszystkich uczestników, dobrze poznać zakamarki terenu, zaprzyjaźnić się z miejscem, które nie wiadomo kiedy z obcego przeistacza się w oswojone. Przychodząc każdego dnia na festiwal miałem wrażenie, że jestem w dobrze znanym mi miejscu. Przyjazna atmosfera i uczestnicy, z którymi można było zamienić słowo stworzyli festiwal, na którym z przyjemnością pojawię się za rok.
sAdam