Jest niesamowita, jest nie do zdarcia. Patrząc na nią nie można uwierzyć, że ma 64 lata. Wywarła na mnie ogromne wrażenie, kiedy zobaczyłam ją na scenie dwa lata temu, na festiwalu Opener.
Tłumy pod namiotem szalały, Grace Jones zadziwiała scenicznymi kreacjami, a z sufitu sypało się confetti. I już w 2010 roku można było podziwiać długonogą Grace dziarsko kręcącą na biodrach hula hoop – w niewoli rytmu, śpiewającą jednocześnie “Slave to the Rhythm”.
Okazuje się, że hula hoop to stały atrybut sceniczny piosenkarki. W minionym roku zaśpiewała podczas urodzinowego koncertu Królowej Elżbiety II (w czerwcu) a także wystąpiła w Nowym Jorku (w październiku) zmieniając kreacje co numer i dodając hulanie do “Slave to the Rhythm”. Dla zainteresowanych dodam, że projektantami kostiumów gwiazdy byli Issey Miyake, Jean Paul Gaultier i Alexander McQueen. To się tyczy występu w USA. Co do angielskiego show, nie mam pojęcia.
Nas bardziej niż kapelusze, stringi, kabaretki i obcasy interesuje ten mniej wyrafinowany gadżet, plastikowa obręcz. I Grace Jones, która nie robi żadnych akrobatycznych sztuczek, ale kręci bez przerwy, śpiewa i utrzymuje się na kilometrowych obcasach. Wymiata, chciałoby się rzec.
Dla przypomnienia tych występów dorzucam filmik – dla tych, którzy lubią Grace Jones, jak i dla tych, którzy uważają, że na hulanie jest za późno, albo że nie są w stanie się nauczyć. Skądże znowu!
A dla pozostałych, którzy potrzebują więcej dowodów, drugi filmik – ten z NYC – można zobaczyć tutaj.
„Never stop the action,
Keep it up, keep it up,
Breath to the rhythm,
Dance to the rhythm,
Work to the rhythm,
Live to the rhythm,
Love to the rhythm,
Slave to the rhythm”
Zdjęcie wypożyczyłam z Dailymail.co.uk
Jeszcze więcej o hula-hoop na Hulajdusza!!